Święto zakochanych...
Wiadomo, symbolem "kochania" jest SERCE.
W okresie poprzedzającym Dzień zakochanych wszędzie ich pełno.
Dla mnie Walentynki to "żniwa" dla handlu, ale również okazja do robienia sobie niespodzianek i drobnych przyjemności "z przymrużeniem oka". Tym bardziej, że w naszym kraju w kontekście Walentynek dość mocno rozciągnęła się definicja "zakochanych".
W niektórych kręgach, głównie panie, dają walentynkowe serduszka nie tylko swoim "połówkom", czyli mężom, chłopakom, narzeczonym, ale również swoim dzieciom, mamom, przyjaciółkom. Babcie pamiętają o wnuczkach i na odwrót :)
Walentynki po polsku to... dzień pamięci o tych, których kochamy :)
Oczywiście nieco inaczej sprawa wygląda u nastolatków. W ogóle pewnie rożnie to jest, ale dla mnie nie jest to nasze święto i ... tyle.
Tak czy siak - mimo wszystko - nic nie stoi na przeszkodzie, aby było tego dnia trochę milej i przyjemniej niż zwykle :)
Jeśli znajdujemy czas na specjalną kolację z drugą połową albo mamy ochotę okazać komuś, że jest dla nas ważny - wykorzystajmy okazję i świętujmy :) Co to szkodzi?
Może warto wprowadzić tego dnia trochę sympatycznej aury w kontaktach z bliskimi, proponując mimo wszystko... serce na stole.
W dzień Walentynek - właściwie to codziennie - można wykorzystać "serduszkowe" akcenty do dekoracji stołu.
Możemy rozsypać wycięte serduszka na obrusie, wykorzystać podkładki w kształcie serca, ułożyć serwetki na kształt serca albo po prostu skomponować ten motyw z gałązkami w wazonie lub przyozdabiając nim świece. Właściwie możliwości są tu ograniczone wyłącznie naszą kreatywnością.
Serce jest bardzo "wdzięcznym" motywem dekoracyjnym.
Świetnie nadaje się do dekoracji stołu, ale również można je wykorzystać w kuchni, tworząc niepowtarzalne - jedyne w swoim rodzaju - dania. A już ogromne pole do popisu to... ciasteczka i inne słodkości w kształcie serca. Dla wtajemniczonych oczywiście :)
Sprowokowana trochę wysypem w sklepach wszelkiego autoramentu prezentów dla zakochanych, postanowiłam znaleźć alternatywę dla koszmarnych pluszowych uśmiechniętych serc. Dlatego to nie koniec moich sercowych rozważań. Następnym razem - Serce na stole, czyli... przez żołądek do serca :)
__________________
Wyżej zamieszczone fotografie zostały wykorzystane z zamysłem skorzystania z prawa cytatu w rozumieniu art. 29 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jeżeli znajdujesz tu swoje zdjęcie i masz zastrzeżenia co do jego wykorzystania - uprzejmie proszę o kontakt: mjurczen@gmail.com (zdjęcie zostanie bezzwłocznie usunięte). Źródła fotografii w kolejności umieszczenia (od góry): 1 - blog.rileyhuggins.com; 2 - mijnwebwinkel.nl; 3 - cafe-veyafe.com; 4 - violette.co.uk; 5 - partykiosk.pl; 6, 18 - etsy.com; 7 - poems.easybranches.com; 8 - waseigenes.com; 9, 14 - ana-rosa.tumblr.com; 10 - digsdigs.com; 11 - masonjarcraftslove.com; 12 - pl.pinterest.pl; 13 - partykiosk.pl; 15 - marvelbuilding.com; 16 - dotcomwomen.com; 17 - annixen.blogspot.com.es
A co radzisz osobie, któr nienawidzi seduszek? ;) jak powinna przetrwać czas przed walentynkowy?
OdpowiedzUsuńHahaha No cóż... krople nasercowe proponuję ;)
OdpowiedzUsuńhehe... To grozi skutkami ubocznymi :P
Usuń:)))
OdpowiedzUsuń